Nie wiem dlaczego, ale od dziecka mi się takie bidy przytrafiały...Kot w kartonie w parku (w największą ulewę), mały psiak w lesie, wróble, kawki i jeże. W okresie ostatniego roku znalazłam sukę przywiązaną do drzewa w lesie, czarnego małego szczeniaka biegającego po ulicy przy -15 stopniach mrozu i dzisiejszego gołębia. Oczywiście wszystko po kolei lądowało w moim w domu i później trafiało do nowych domów.
Tylko co u licha ja mam zrobić z GOŁĘBIEM??? Wiem na pewno, że wywalenie biedaka na dwór będzie dla niego wyrokiem (koty i psy). Póki co dostał swój kartonik po ciasteczkach, kromkę chleba i ciepły kąt. Biorę się za poszukiwanie informacji w internecie, co z nim począć i jak się zająć :))) Podskoczę jeszcze po jakiechś proso dla ptaków - chyba będzie lesze od chlebka wiejskiego :P O ile wogóle ptaszysko będzie jadło, bo póki co apetytu nie ma... Wygląda za to na zdrowego, ale bardzo przestraszonego zwierza.
Dostał też imię - "MAURYCY" :P
Może ktoś z Was ma pomysł jak zaopiekować się Maurycym? ;)
Ja za to cały dzień odczuwam skutki wichury i śnieżycy panującej w Cieplicach. Chyba z 10 razy wyłączali nam prąd...
O, a może gołąbek spadł skądś przez ten wiatr i się potłukł?? Połamany na szczęście nie jest - sprawdziłam mu skrzydełka i kosteczki - ma za to małą rankę od szyją...
Boooziuu jaki bidul malutki!:( jak to dobrze że go wzięłaś! widzę, ze masz tak jak ja, każde zwierze trzeba ratować jeśli tylko jest w potrzebie:) Tata mojego M. ma gołębie, ale takie rasowe, i wiem, że one dostają właśnie różne ziarna i witaminy, a jak są młode i rodzice je odrzucą to on sam przeżuwał pokarm a potem im wciskał do dziobków żeby na pewno zjadły.. Poczytaj w necie, na pewno coś znajdziesz, ewentualnie może wizyta u weterynarza? no nie wiem, grunt że ma już ciepło u Ciebie i jest bezpieczny:)
OdpowiedzUsuńkurczę,z tym przeżuwaniem to Ty mnie nie strasz :P Ufam, że to chodziło o takie całkiem malutkie gołębie :)))
UsuńNie mogłam bidula zostawić, ja to nawet myszy pomogę jak zajdzie potrzeba :P
Taaak takim maluszkom przeżuwał:D Trzymam kciuki za Maurycego:)
UsuńKurcze.. ja nie lubię gołębi ;( Niestety uroki dużych miast, wszystko za przeproszeniem zasrane i człowiek boi się o własną głowę ;)
OdpowiedzUsuńA masz takie szczęście bo jak zdążyłam zauważyć kochasz zwierzęta, z wzajemnością :))
Ano właśnie ja też nie bardzo przepadam wogóle za ptakami, ale tak mi się go żal zrobiło... Chyba bym nie zasnęła wiedząc, że on tam pod tymi drzwiami siedzi i coś na pewno już na niego poluje... :/
UsuńNa początek daj mu ryżu i przestań tą lampą razić po oczach :)
OdpowiedzUsuń:) ale ugotowanego tego ryżu?
Usuńtak, ze szczyptą soli i najlepiej polej sosem żeby się nie zapchał haha :))
Usuńi ogóreczka :))) Ty, ja pytam poważnie, bo akurat mam ugotowany ryż :))
UsuńJa kiedyś na Pocztowej miałam gołębia i mam kolegę który hoduje te ptaszki, kazał wtedy dać mu ryżu, nie ugotowanego :)
UsuńAle nie pamiętam czy jadł bo też mu ciągle zdjęcia robiłam...:D
Poszukaj może jakiegoś "gołębiarza" w okolicy. Mój sąsiad ma gołębnik, ale mieszkam na Pomorzu - więc trochę daleko.
OdpowiedzUsuńno troszkę daleko ;) To też jest jakichś pomysł! popytam sąsiadów :)
UsuńTy to masz dobre serducho... Biedny maluch, pewnie jest wyczerpany... Mam nadzieję, że szybko wróci do pełni sił i znajdzie się dla niego odpowiednie miejsce!
OdpowiedzUsuń:) Maluch się troszkę wyluzował i wyłożył do spania :))) Na noc dostał ryż i michę wody. M iejmy nadzieję, że dojdzie do pełni sił :))
UsuńBidulek :( super, że go przygarnęłaś. Też mam miękkie serce do wszelkiej maści zwierzaków. Maurycy trzymaj się, jesteś w dobrych rękach! :D
OdpowiedzUsuńNie cierpię ptaków, ale jak jest jakiś w potrzebie to trzeba ratować! Kiedyś znalazłam w parku pod drzewem sikorkę młodą, bez piórek. CZekałam aż mama sikorka po nią sfrunie,ale niestety w przyrodzie ginie ten,który jest słabszy. Więc zabrałam sikorkę do domu. Karmiłam ją pasikonikami,muchami(było lato). Już dostałą nawet piórek i robiła pierwsze kroki ku lataniu.
OdpowiedzUsuńWszystko zapowiadało się pięknie:) Z rodzicami wyjeżdzałam na wakacje, więc sikorkę zostawiłam u babci.....
Kiedy wróciliśmy jej już nie było. Odleciała,bo już ,,dorosła". Po kilku latach dowiedziałam się,że zżarł ją Nasz durny kot:/
O kurczę, ale historia! To ja opowiem swoją :)) Mojemu ojcu zalęgły się kiedyś w warsztacie jaskółki na lampie jarzeniowej. Przez prawie całe lato chodził otwierać im drzwi od 5 (!!!) rano i późnym wieczorem zamykał. Pilnował, wstawał, otwierał i zamykał te drzwi... Jaskółki za*rały mu wszystko... ale OK. Horror nadszedł jak małe jaskółki zaczynały uczyć się latać... Jego kot przesiadywał pod warsztatem i wytłukł wszystkie po kolei łącznie z rodzicami...
UsuńOjciec na kota się autentycznie OBRAZIŁ i się do niego NIE ODZYWAŁ przez miesiąc...
Ojej, kurcze szkoda jaskółek.
UsuńA Twojemu tacie się nie dziwię,że się obraził na kota, przywiązał się do ptaszków i jakie poświęcenie z jego strony było,a kot wyżarł:/ Z tymi kotami tak już jest:)
Normalnie TRAGIKOMEDIA...całe lato dbać, żeby taki sierściuch "dla sportu" wytłukł wszystkie po kolei :(((
UsuńMasz dobre serduszko!!
OdpowiedzUsuńHej;-) jak ma sie Maurycy?
OdpowiedzUsuńNa szczęście czuje się bardzo dobrze :) tylko coś jeść sam nie chce...
Usuń