Translate

środa, 15 lutego 2012

Gołąb "Maurycy"

Dzisiaj do naszego domu zawitał...młodziutki gołąb... Biedny siedział skulony pod drzwiami, zmarznięty, wystraszony i bez sił... Dziwne, że o tej porze roku "uchowało" się takie gołębie dziecko, nie wiem nawet, czy zdażył nauczyć się już latać...

Nie wiem dlaczego, ale od dziecka mi się takie bidy przytrafiały...Kot w kartonie w parku (w największą ulewę), mały psiak w lesie, wróble, kawki i jeże. W okresie ostatniego roku znalazłam sukę przywiązaną do drzewa w lesie, czarnego małego szczeniaka biegającego po ulicy przy -15 stopniach mrozu i dzisiejszego gołębia. Oczywiście wszystko po kolei lądowało w moim w domu i później trafiało do nowych domów.
Tylko co u licha ja mam zrobić z GOŁĘBIEM??? Wiem na pewno, że wywalenie biedaka na dwór będzie dla niego wyrokiem (koty i psy). Póki co dostał swój kartonik po ciasteczkach, kromkę chleba i ciepły kąt. Biorę się za poszukiwanie informacji w internecie, co z nim począć i jak się zająć :))) Podskoczę jeszcze po jakiechś proso dla ptaków - chyba będzie lesze od chlebka wiejskiego :P O ile wogóle ptaszysko będzie jadło, bo póki co apetytu nie ma... Wygląda za to na zdrowego, ale bardzo przestraszonego zwierza.
Dostał  też imię - "MAURYCY" :P

Może ktoś z Was ma pomysł jak zaopiekować się Maurycym? ;)

Ja za to cały dzień odczuwam skutki wichury i śnieżycy panującej w Cieplicach. Chyba z 10 razy wyłączali nam prąd...
O, a może gołąbek spadł skądś przez ten wiatr i się potłukł??  Połamany na szczęście nie jest -  sprawdziłam mu skrzydełka i kosteczki - ma za to małą rankę od szyją...

22 komentarze:

  1. Boooziuu jaki bidul malutki!:( jak to dobrze że go wzięłaś! widzę, ze masz tak jak ja, każde zwierze trzeba ratować jeśli tylko jest w potrzebie:) Tata mojego M. ma gołębie, ale takie rasowe, i wiem, że one dostają właśnie różne ziarna i witaminy, a jak są młode i rodzice je odrzucą to on sam przeżuwał pokarm a potem im wciskał do dziobków żeby na pewno zjadły.. Poczytaj w necie, na pewno coś znajdziesz, ewentualnie może wizyta u weterynarza? no nie wiem, grunt że ma już ciepło u Ciebie i jest bezpieczny:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. kurczę,z tym przeżuwaniem to Ty mnie nie strasz :P Ufam, że to chodziło o takie całkiem malutkie gołębie :)))
      Nie mogłam bidula zostawić, ja to nawet myszy pomogę jak zajdzie potrzeba :P

      Usuń
    2. Taaak takim maluszkom przeżuwał:D Trzymam kciuki za Maurycego:)

      Usuń
  2. Kurcze.. ja nie lubię gołębi ;( Niestety uroki dużych miast, wszystko za przeproszeniem zasrane i człowiek boi się o własną głowę ;)

    A masz takie szczęście bo jak zdążyłam zauważyć kochasz zwierzęta, z wzajemnością :))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ano właśnie ja też nie bardzo przepadam wogóle za ptakami, ale tak mi się go żal zrobiło... Chyba bym nie zasnęła wiedząc, że on tam pod tymi drzwiami siedzi i coś na pewno już na niego poluje... :/

      Usuń
  3. Na początek daj mu ryżu i przestań tą lampą razić po oczach :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. :) ale ugotowanego tego ryżu?

      Usuń
    2. tak, ze szczyptą soli i najlepiej polej sosem żeby się nie zapchał haha :))

      Usuń
    3. i ogóreczka :))) Ty, ja pytam poważnie, bo akurat mam ugotowany ryż :))

      Usuń
    4. Ja kiedyś na Pocztowej miałam gołębia i mam kolegę który hoduje te ptaszki, kazał wtedy dać mu ryżu, nie ugotowanego :)
      Ale nie pamiętam czy jadł bo też mu ciągle zdjęcia robiłam...:D

      Usuń
  4. Poszukaj może jakiegoś "gołębiarza" w okolicy. Mój sąsiad ma gołębnik, ale mieszkam na Pomorzu - więc trochę daleko.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. no troszkę daleko ;) To też jest jakichś pomysł! popytam sąsiadów :)

      Usuń
  5. Ty to masz dobre serducho... Biedny maluch, pewnie jest wyczerpany... Mam nadzieję, że szybko wróci do pełni sił i znajdzie się dla niego odpowiednie miejsce!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. :) Maluch się troszkę wyluzował i wyłożył do spania :))) Na noc dostał ryż i michę wody. M iejmy nadzieję, że dojdzie do pełni sił :))

      Usuń
  6. Bidulek :( super, że go przygarnęłaś. Też mam miękkie serce do wszelkiej maści zwierzaków. Maurycy trzymaj się, jesteś w dobrych rękach! :D

    OdpowiedzUsuń
  7. Nie cierpię ptaków, ale jak jest jakiś w potrzebie to trzeba ratować! Kiedyś znalazłam w parku pod drzewem sikorkę młodą, bez piórek. CZekałam aż mama sikorka po nią sfrunie,ale niestety w przyrodzie ginie ten,który jest słabszy. Więc zabrałam sikorkę do domu. Karmiłam ją pasikonikami,muchami(było lato). Już dostałą nawet piórek i robiła pierwsze kroki ku lataniu.
    Wszystko zapowiadało się pięknie:) Z rodzicami wyjeżdzałam na wakacje, więc sikorkę zostawiłam u babci.....
    Kiedy wróciliśmy jej już nie było. Odleciała,bo już ,,dorosła". Po kilku latach dowiedziałam się,że zżarł ją Nasz durny kot:/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O kurczę, ale historia! To ja opowiem swoją :)) Mojemu ojcu zalęgły się kiedyś w warsztacie jaskółki na lampie jarzeniowej. Przez prawie całe lato chodził otwierać im drzwi od 5 (!!!) rano i późnym wieczorem zamykał. Pilnował, wstawał, otwierał i zamykał te drzwi... Jaskółki za*rały mu wszystko... ale OK. Horror nadszedł jak małe jaskółki zaczynały uczyć się latać... Jego kot przesiadywał pod warsztatem i wytłukł wszystkie po kolei łącznie z rodzicami...
      Ojciec na kota się autentycznie OBRAZIŁ i się do niego NIE ODZYWAŁ przez miesiąc...

      Usuń
    2. Ojej, kurcze szkoda jaskółek.
      A Twojemu tacie się nie dziwię,że się obraził na kota, przywiązał się do ptaszków i jakie poświęcenie z jego strony było,a kot wyżarł:/ Z tymi kotami tak już jest:)

      Usuń
    3. Normalnie TRAGIKOMEDIA...całe lato dbać, żeby taki sierściuch "dla sportu" wytłukł wszystkie po kolei :(((

      Usuń
  8. Hej;-) jak ma sie Maurycy?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na szczęście czuje się bardzo dobrze :) tylko coś jeść sam nie chce...

      Usuń