Translate

środa, 25 stycznia 2012

Pink Panther i torebka

Powrót do zdrowia dzień III. Jest lepiej, musi. Wkońcu dzisiaj trzeba było iść do pracy. Nobla dla tego, kto wynalazł krople na katar - bez nich nie dałabym rady. Mimo tego, że zdaję sobie sprawę, że stosować je można tylko przez 5 dni, wyjaławiają śluzówkę nosa i podobno uzależniają - nie mogę się bez nich obejść w tak ciężkich dla mnie chwilach jak KATAR... :P

Z wiadomości poprawiających mi niezmiernie humor jest wizyta listonosza :))) W pakuneczku zamówiona torebka :))) Wykonanie jak na Zarę całkiem całkiem, plus za naturalną skórę i jubilerską robotę w mocowaniu tych pierdółek i obszyciu - jakkolwiek się to robi.
Zastrzeżenia mam do zamka - jakiś taki ordynarny i  do tych guziczków (czy jak tam je nazwać) - nie wszystkie są wszyte symetrycznie (wiem, czepiam się).

Jako, że jestem psychicznie zmuszana do stawienia się za 2 tygodnie na wrocławskiej "babskiej imprezie" z dziewczynami ze studiów, trzeba opracować jakąś sensowną opcję stroju :) Na początek owa torebka i pierwsze nieśmiałe zestawienie, czyli  "próba podłogowa".
Na podryw coprawda nie idę, ale bycie jedną z barwniejszych postaci w grupie chyba zobowiązuje :P :P :P
Gwoli wyjaśnienia: najleszą moją koleżanką z tego okresu była wyższa ode mnie o conajmniej głowę koleżanka słuchająca Depeche Mode, chodząca w trampkach tudzież glanach, mająca w 100% odmienny gust, nawet w sprawach tak błahych jak wybór zasłon do sypialni. O guście odzieżowym nie warto wspominać, ani tym bardziej komentować, bo - wiadomo, o nim się nie dyskutuje ;) I tak przemierzałyśmy bezkres uczelnianych korytarzy i galerii - ja w szpilkach i futrze - ona w glanach i prochowcu, licytując się wzajemnie "jak ci się może coś takiego podobać???"
 Nie można było nas nie zauważyć :)))

Ach, raz nawet udało jej się mnie wyciągnać do knajpy o nazwie Liverpool na imprezę pt. "Depoteka". Dla znawców w/w klimatów będzie wiadomo o co chodzi. Najbardziej trafionym komentarzem tego wieczoru były słowa barmana - "ale Pani to tu chyba jest przypadkowo, co?"
hmmm... Jakby nie było - wieczór niezapomniany ;)


Na zdjęciu powyżej i poniżej pomysł na paznokcie. Ja nie wiem co ja z tą panterą mam ostatnio, jeszcze do niedawna uważałam ten wzór za jeden z najbardziej obciachowych... Za różem też jakoś specjalnie nie przepadam. No ale! Śledząc Wasze blogi natrafiłam na taką inspirację i postanowiłam ją powielić u siebie z efektem takim, jak widać:) Mi się podoba.



A co do poprzednich kolorów i testu lakierów Virtual (szary i zielony) - ocena 8/10 Trzymały się całkiem nieźle całe 3 dni, nie zmatowiały, ale w ostatni 4 dzień lakier zaczął niefajnie odpryskiwać. Przyzwyczaiłam się do tego, że mi się tylko wyciera, no ale...to tylko Virtual. Dlatego taka ocena - stosunek jakości do ceny - bdb.

7 komentarzy:

  1. paznokcie są śliczne i super buty !
    Kinga

    OdpowiedzUsuń
  2. Torebka bardzo ładna, nie czepiaj sie. Paznokcie jeszcze ładniejsze:) Ale nabardziej chciałabym zobaczyc Ciebie i Twoja kolezanke w "zestawie":)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. postaram się o jakieś zdjęcie z imrezy - może nie będzie takie kontrastowe jak "na codzień", ale zawsze ;)

      Usuń
  3. ten rózowy lakier jest świetny ;).

    świetny post ;)).Odrazu mnie urzekł twoj blog ;). świetnie na prawdę. ;) pozdrawiam. jeśli masz ochotę to zapraszam również do mnie ;)i do obserwacji jak spodoba Tobie się ;).

    kiss.

    OdpowiedzUsuń
  4. śliczne pazurki, po prostu rewelacja !
    pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Masz bardzo, ale to bardzo ładny kształt paznokcia. Manicure PRZEPIĘKNY !!!

    OdpowiedzUsuń