Moja mama jest wierną fanką jednej określonej linii, używa jej od lat a w mieście w którym mieszka, zlikwidowano sklep firmowy i wszystkie stoiska :/ Żadne inne nie spełniają jej oczekiwań - głównie tych smakowych i kolorowych ;)
Pełna zapału i postanowień "nic poza pomadkami nie kupię" zapakowałam się w auto i pojechałam. Postanowienie jak nie trudno się domyśleć - uleciało w chwili dotarcia do stoiska... Byłam jednak twarda (nie obeszłam stoiska dookoła :P) i skusiłam się jedynie na róż i bazowy cień. Dawniej byłam wielką fanką Inglotowskich cieni i sypkiego pudru. Nigdy nie przypadły mi do gustu ich podkłady i mascary.
Mówiąc szczerze pozytywnie się zdziwiłam - ceny są narawdę przystępne jak na jakość, która mam nadzieję na przestrzeni ostatnich lat nie uległa zmianie. Sprawdzę :))
Do mojej kolekcji dołączył bazowy matowy cień nr 353 i róż z drobinkami nr 54. Dlaczego z drobinkami? Bo w drodze do mnie jest już bezdrobinkowy z Bourjois :)
Cena cienia - 20 zł.
Cena różu 26 zł.
Będąc przy stoisku naszła mnie jednak pewna refleksja... Nie odnosicie czasami wrażenia, że te panie sprzedające kosmetyki (zwłaszcza kolorowe), w całej swojej uprzejmości robią z Nas nieświadomie (mam nadzieję) idiotki? Stwierdzając "oczywiste oczywistości" typu : "to jest róż", "ten cień jest z brokatem" ja osobiście poczułam zażenowanie... :/ Przecież k**** widzę...
Czy klientki są aż tak ciemne, że nie widzą bijących po oczach drobinek brokatu i nie odróżniają cieni od różu? Na pytanie o gramaturę cieni już odpowiedzi nie otrzymałam :/ (zamiast na kartoniku, informacji szukała w komputerze - niestety nie znalazła).
Kilka słów na temat zdjęć - kolor różu jest przekłamany, wygląda na ciemniejszy niż jest w rzeczywistości. Najpierw nie miałam lustrzanki, teraz komputer nie chce współpracować z kartą pamięci od niej i zdjęcia robię dalej... kieszonowcem :/ normalnie czary jakieś...
Dzisiaj też moje włosy nabrały koloru :) Mój skandaliczny wręcz odrost został usunięty przez Wellaton - jutro pokażę Wam efekty farbowania i w związku z tym... będzie włosowy post :)))
I na koniec jeszcze apel do dziewczyn prowadzących blogi:
Błagam (!!!) - wyłączajcie u siebie "weryfikacje obrazkowe". To jest poprostu koszmar, od jakiegoś czasu te weryfikacje są tak potwornie nieczytelne, że klikając po raz dwudziesty piąty "odśwież" odechciewa się pisania dalszych komentarzy... Bardzo proszę w imieniu chyba większości poirytowanych blogerek, bo nie spotkałam się z kimś, kto by to lubił :)
Inglotowana mania :>
OdpowiedzUsuńJestem ciekawa tego różu,może sama skusiłabym się. Tak,panie na stoiskach są the best! Najbardziej chce mi się śmiać,kiedy mówią o kosmetykach,na których temat nic nie wiedzą...
Nie cierpię tej weryfikacji! Jak dodaję komentarz i źle przepiszę kod rezygnuję z dodania tego co napisałam:/
Nie znoszę ludzi, którzy sprzedając coś wmawiają mi bzdury udając, że są ekspertami. Nigdy nie zapomnę przedstawiciela, który chcąc sprzedać mi pędzle do makijażu stoczył ze mną taką dyskusję:
Usuń(P-przedstawiciel, J-ja)
P - mam świetne pędzle do makijażu
J - o, a jakie?
P - Z Peggy Sage
J- a z czego są te pędzle?
P- no z Peggy Sage... (?!?!)
J - Tak, ale ja pytam Z CZEGO SĄ WYKONANE?
P - no... z włosia (??!!??)
J - to super, ale jakiego?
P - NATURALNEGO
J - Panie, ale z jakiego zwierzaka???
P - to nie wiem...a z jakich się robi?
J - z włosia koziego, świńskiego, sobolego, wiewiórczego...
P - ale jaja, nie wiedziałem... (przynajmniej był szczery :P)
Śmiałam się z niego przez dobrych kilka godzin... :)))
Po naszej porannej rozmowie byłam pewna że na szminkach dla mamy się nie skończy :P
OdpowiedzUsuńkurde...miękka jestem... :P
Usuńzgadzam się co do obsługi w Inglocie, ja nie wiem czy to jakiś pech, ale we wszystkich stoiskach (w różnych miastach) miałam podobne odczucia
OdpowiedzUsuńco do weryfikacji obrazkowej to w końcu ktoś poruszył ten temat :) nienawidzę tego, nie wiem po co to jest bo są blogi dziewczyn które mają naprawdę imponującą ilość obserwatorów i nie mają włączonej tej funkcji, a jakoś nikt im nie spamuje...
Jeśli chodzi o sypkie pudry/róże/lakiery do paznokci Inglot dla mnie przoduje :) Niestety tak jak mówisz - obsługa wręcz odwrotnie :D
OdpowiedzUsuńTo były zakupy? Ja myślałam, że skok na drogerię:) Oj, nie, nie tym razem nie popłynę.... zakupów Inglota nie będzie:)
OdpowiedzUsuńHehe to fajna rozmowa,ale był przynajmniej szczery:) W takich momentach ewidentnie widac,że szkolenia pracowników są baaardzo potrzebne:)
OdpowiedzUsuńco do obsługi i nglota mogę Wam to wytłumaczyć. Są to wytyczne sklepu które ekspedientki MUSZĄ spełnić! muszą podejść, pytać czy nie pomóc, stać przy klientce w razie gdyby jednak zmieniłą zdanie i chciała naszej pomocy.
OdpowiedzUsuńPrzed sprzedażą trzeba dokładnie wytłumaczyc jakie są typy rózy czy cieni-perłowe, matowe i z drobinami. Wiele pań nie dostrzega różnicy między np. perłą a matem w słoiczku. ABy nie było później zwrotów które są kłopotliwe należy tak właśnie postępować.
Odnośnie gramatury to np. bodajże wkłady do kasetek- cienienie nie posiadają podanej gramatury na opakowaniu!
W sklepie są kamery, ekspedientki są monitorowane na bieżąco z tego jak wywiązują się ze swojej pracy.
Mam nadzieję, że trochę rozjaśniłam całą sytuacje i nie będzecie takie krytyczne względem pracowników ignlo ta