Translate

piątek, 5 lipca 2013

Fenomen Greya??? wtf??

Tak, zrobiłam to w końcu - kupiłam książkę E L James - po raz kolejny dałam się omotać globalnej fascynacji "dziełem" żeby przekonać się, że jest... przereklamowane. I chyba właśnie dlatego zdecydowałam się na przeczytanie PIERWSZEGO w życiu romanso - erotyku? Nie bardzo wiem jak go sklasyfikować...
Już nie raz przekonałam się, że zazwyczaj to, co "osławione" okazuje się być TANIE. Tak było w przypadku "Harrego Pottera" (no, przyznaje, 2 pierwsze cześci czytało mi się całkiem przyjemnie, ale wtedy chodziłam do liceum i mój gust literacki najwyraźniej nie był jeszcze dopracowany...), "Sekret" czy "Bloger" (chłamy jakich mało). Jedynym wyjątkiem była pozycja "Diabeł ubiera się u Prady" - to czytało się całkiem przyjemnie i jak to zwykle bywa - było lepsze od ekranizacji.

Dlaczego kupiłam "50 twarzy Greya"? Zaintrygował mnie niedawny demotywator uzmysławiający jak ograniczone są dzisiejsze studentki, które mają zerową wiedzę na temat obecnej sytuacji w kraju, interesują je tylko imprezy, faceci, rozmowy o seksie a jedyną książkę z serii "nieobowiązkowych" którą czytają to właśnie "50 twarzy Greya". I to był własnie ten kop, który skierował mnie bezpośrednio ze strony demotywatorów na Allegro w celu zakupienia książki. W czym do cholery tkwi jej fenomen?
Nie nastawiałam się raczej na wielkie WOW i milion przemyśleń w związku z jej czytaniem ale mówiąc szczerze - liczyłam na dostatecznie-dobre "dzieło", które w jakimkolwiek stopniu przypadnie mi do gustu. Tak się niestety nie stało...
Ale od początku. Regularna cena książki to 39,90 zł, ilość stron: 606. Wydanie książki, jakość jest sporo poniżej przeciętnej - miękka okładka i kartki jakości niewiele lepszej od szarego papieru toaletowego (i chyba gorsze od papieru z golden retriverem). Treść będę oceniać niżej chociaż to akurat jest opinia subiektywna z która wszyscy się nie zgodzą. Mój wniosek: książka nie warta tych 39,90 zł, ani nawet tych 29 zł które zapłaciłam ja. Myślę, że wydawnictwo mogło się ciut bardziej postarać. Nooo, chyba, że ja jestem jakaś wypaczona jeżeli chodzi o jakość wykonania książki - po prostu lubię, kiedy są pięknie wydane - nawet jeśli przez to droższe. A tu ani wyglądu ani treści.

Zawartość: kilka miesięcy temu Dusia na swoim blogu napisała, że jest to kolejny tani romans pokroju Harlequina, który niczym nie zaskakuje bo fabuła jest praktycznie identyczna. Porównania co prawda nie mam bo w życiu nie przeczytałam ani jednego Harlequina ( gustowałam raczej w Kingu czy Christie) ale śmiało mogę porównać tą książkę do "Mody na sukces". To właśnie było pierwsze moje skojarzenie po przeczytaniu kilku pierwszych  rozdziałów - i to skojarzenia trwało do końca.

Książkę czyta się dość miło, lekko i przyjemnie (ja machnęłam ją w 3 dni specjalnie się do niej nie przysiadając i czytając w wolnych chwilach). Nie wymaga myślenia, skupienia i jest potwornie przewidywalna. Mamy tutaj do czynienia ze zwykła dziewczyną (emocjonalnie niestabilną która płacze nie wiadomo dlaczego) która poznaje bosko-przystojnego miliardera i te oto osoby ze sobą się "parują". Bohaterka w kółko powtarza "o rany!", "o Barnabo". Para oczywiście co 2 kartki na 3 kartki odbywa dogłębnie opisany akt seksualny, który za którymś razem robi się po prostu nudny. Te same teksty, bohaterka w kółko "przygryza wargę" i "pragnie Christiana" który jest tajemniczy bla bla bla...


W czym więc tkwi fenomen? W książce bardzo dokładnie opisane jest wszystko co luksusowe - od biurowca Christiana w którym jest marmur i piaskowiec, samochód "Audi R8 "Spyder" ze skórzaną tapicerka, przepastna szafa Christiana z markowymi garniturami, służący, śmigłowiec, lądowisko, dom z widokiem na Seatle który jest obrzydliwie luksusowy bo znajduje się w nim to i to i to (WSZYSTKO dokładnie opisane z zaznaczeniem jak bardzo jest luksusowe). I wszystkie te rzeczy należą do Pana Greya. Bohaterka z kolei jest zwyczajną dziewczyną mieszkającą z koleżanką która pracuje w sklepie żelaznym i jeździ starym garbusem o imieniu Wanda. Grey jest tajemniczym milionerem z nienagannymi manierami (preferencje pominę), który zaskakuje Anastacię (cóż za wyszukane imię!) pomysłami i prezentami. I ot tak dziewczyna trafia z żelaznego sklepu do apartamentu", ląduje wielokrotnie "w łóżku" tego jegomościa który jest tak strasznie cudowny i "nieziemsko przystojny". Czyż nie idealne???
I własnie to podoba się "masom" - większość z zachwyconych czytajacych prowadzi przeciętny tryb życia (z naciskiem na "nie mam pomysłu na własne życie), marzy o poznaniu BOGATEGO księcia z bajki i czytając tą książkę po cichu liczy, że i jej taka przygoda się przytrafi, bądź - myślami wciela się w postać Any... 
Tak jak pisałam - książka nie wymaga myślenia, zawiera masę obrazowych tekstów erotyczno-perwersyjnych które mogą niektórych ciekawić i sprawiać, że zrobią się w trakcie czytania wielokrotnie purpurowi. A taka tematyka ZAWSZE dobrze się sprzedawała. Mnie ta książka ani nie zaciekawiła, ani nie zgorszyła ani tym bardziej nie przypadła mi do gustu. I jeżeli faktycznie jest tak, że jest to jedyna książka przez niektórych czytana - szczerze im współczuję i życzę powodzenia w szukaniu Księcia z Bajki z milionami na koncie który się właśnie w nich zadurzy. Gorzej, jak przyjdzie im zamienić z nim kilka zdań - wtedy czar niestety pryśnie...

.........................................................................

WAŻNE!!!

Mam nadzieję, że nikogo nie uraziłam. To moje zdanie i opinia z którymi nie wszyscy muszą się zgodzić. 
Chętnie więc poznam i Wasze zdanie na temat "50 twarzy Greya".
Ja swoją przygodę z tą trylogią zaczęłam i skończę na części pierwszej więc dalszych recenzji tej "powieści" nie będzie ;)))

Ja tymczasem uciekam w codzienność - użalam się nad swoimi zakwasami po wczorajszym treningu na ujeżdżalni, rozkładam na czynniki pierwsze przyczynę widowiskowej gleby z konia na przeszkodę (on zaparkował przed a ja poleciałam dalej) i leczę chorego psa... Poziom mojego niezadowolenia osiąga szczyt :P

19 komentarzy:

  1. Nie czytałam, ale nie wykluczam, że w przyszłości sięgnę po to "dzieło" z czystej ciekawości :P :D
    A co się stało z psiakiem??? Mam nadzieję, że nie jest poważnie chory...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Psiaka troszkę biegowo przeforsowałam... A i problemy trawienne sie odezwały :(

      Usuń
  2. Ja przeczytałam wszystkie 3 części. Pierwsza jest trochę tak jak napisałaś , jednak kolejne 2 są ciekawsze. Nie ma już tam tyle seksu co w 1, jest za to więcej akcji.Ale myślę że jeżeli nie spodobała się 1 cześć, to nie ma chyba sensu kupować kolejnych.. Jednakże to czy książka się podoba to fakt kto co lub, ja np. lubię czytać każdy rodzaj literatury.
    Cala seria książek mi się podobała, choć nie mażę o białym koniu z Rycerzem..:)
    Ta książka to taka odskocznia od poważniejszych książek.. :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Mam wszystkie części w postaci e-booków już od kilku miesięcy i ciągle nie mogę zacząć czytać. Po Twojej recenzji to już w ogóle mi się odechciało ;-)

    OdpowiedzUsuń
  4. Miałam w zamiarze usiąść podczas wakacji do przeczytania tego "fenomenu", bo również zaintrygowały mnie opinie ludzi, ale opisałaś książkę w taki sposób, że nie mam zamiaru do niej zajrzeć. Jednoznacznie treść skojarzyła mi się z filmem "Pokojówka na Manhattanie", gdzie fabuła była irracjonalna i wykreowana jedynie na potrzeby filmu. Tutaj widzę sytuację podobną. Matko - kto jeszcze ma ochotę czytać o idealnym, amerykańskim życiu bogatego milionera i kobiety, która jest w niższej klasie społecznej? ....... nie jestem w stanie tego zrozumieć :) pozdrawiam !

    OdpowiedzUsuń
  5. Zapomniałaś dodać o rozpadaniu się na tysiąc kawałków i waniliowym seksie :P
    Ja trylogie przeczytałam, ale nie uniosło mnie to.
    Tak jak napisałaś, coś dla młodych podnieconych nastolatek.
    Ja również od zawsze wolałam Kinga i Cobena.
    Harlequiny to nie moja bajka :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Jak to mówią "o gustach się nie dyskutuje" :) Jestem studentką i w wolnych chwilach czytam wiele książek poczynając od Katarzyny Grocholi poprzez Dickensa do Kinga i wielu wielu innych autorów mniej lub bardziej znanych i lubianych :) Więc z czystym sumieniem mogę powiedzieć, że po przeczytaniu trzech części Greya jestem mile zaskoczona całością :) Zgodzę się z tym, że sceny erotyczne stają się nudne i oklepane w części pierwszej, ale uważam również, że nie należy oceniać tej książki negatywnie po przeczytaniu jedynie pierwszej części, ponieważ ma ona "wiele warstw" według mnie nie jest to tylko pusty opis zakompleksionej Any, czy nieziemsko przystojnego i mającego swoje specyficzne upodobania Christiana oraz ich układu, lecz także opis tego, że nie jest ważne ile masz pieniędzy czy jak wyglądasz ale tego jakie jest Twoje wnętrze, jak Grey został skrzywdzony przez życie jakie dokładnie relacje łączyły go z Eleną i dlaczego boi się dotyku innego człowieka, czemu chce sprawować kontrolę i boi się zaangażowania jak postrzega siebie. W Kolejnych częściach zmienia się Ana i zmienia się Christian ... oczywiście jest to fikcja literacka, ale należy nauczyć się czytać między wierszami i nie postrzegać tej książki jedynie z perspektywy kiepskiej wizji erotycznej kobiet pragnących księcia na białym koniu :D

    Oczywiście jest to moje indywidualne zdanie :) i jak dla mnie mają te książki głębszy sens :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak JAKIMŚ CUDEM kupię kolejne 2 części to wiedz, że będzie to Twoja "wina" ;)) Zaintrygowałaś mnie... ;)

      Usuń
  7. fragmenty erotyczne pomijałam już pod koniec 1 części
    powiem Ci szczerze, że mnie wciągnął wątek jego psychiki, tej ich miłosci :)

    OdpowiedzUsuń
  8. O kurde taki kwas? a ja myslalam ze to jakies ambitne dzielo. Zauwazylam ostatnio tendencje do nadmiernej promocji czyjejs ksiazki, okrzykna ja hitem, nie przeczytales to jestes do tylu i tak to dziala. To na tej zasadzie jak polskie komedie co jedna to wiekszy hicior kinowy, a ja w ogole nie mam ochoty ich ogladac... Teraz prawie wszystkie daja w tv i utwierdzam sie, ze mialam racje. Nie siegne raczej, Kasia.

    OdpowiedzUsuń
  9. Ja dostałam ją na urodziny i przeczytałam dopiero 60 stron. Też mi od początku zawiewa naiwnością i przewidywalnością ale przeczytam ją do końca żeby wyrobić sobie zdanie, a może jednak mnie jeszcze zaskoczy... :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Spoko blog. Bardzo mi się tu podoba+ obserw za obserw ?
    Ciekawie piszesz posty ;) liczi-or-liczi.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  11. Wybacz, ale ja jestem zachwycona ta trylogią i nie czuję sie "masą".
    Przeczytałam wszystkie części, choć może pierwsza nie zachwyciła mnie tak jak kolejne. Ale lubię kończyć to co zaczynam.
    Książka jest w pewien sposób " magiczna ". nie będę tu opisywała fabuły, bo już chyba znają ja dokładnie wszyscy, którzy nawet jej na oczy nie widzieli.
    Jest w niej to coś, ta iskra. wspaniałe wątki, prosty lekki język. Co prawda sceny sexu już tez pomijałam, ale nie z nudów tylko nie mogłam doczekać sie rozwinięcia kolejnych wątków.
    Masz prawo recenzować jak chcesz, to Twój blog i Twoja opinia, ale jako Twoja stała czytelniczka poczułam sie urażona słowami "podoba się masom". Można komentować coś, treść, zachowania, ale nigdy nie komentuje się negatywnie ludzi. Jestem starsza od Ciebie, mam doskonałe wykształcenie, prace, hobby i nazwanie masom, osób, którym ta książka sie podoba, to tak jakbyś bezpośrednio pokazała mnie palcem i upokorzyła, oznaczając siebie jako lepszą.... Szkoda. Fajnie sie Ciebie czytało, ale myślę, że nie tylko mnie uraziłaś....

    pozdrawiam
    Aneta

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aneta, zamieszczając tą recenzję ABSOLUTNIE nie miałam zamiaru nikogo urazić co też napisałam na końcu posta( w tym momencie, po Twoim komentarzu zaczęłam się zastanawiać czy pisać tą zaległą recenzję do Blogera Kominka - coby znów nikogo nie urazić :P ). Pisząc "masy" miałam na myśli naprawdę dużą liczbę osób na całym świecie, która książką jest zachwycona . Napisałam również, że przeglądając demotywatory natrafiłam na demot o STUDENTKACH, które ograniczają się do przeczytania tylko tej książki, których myślenie sprowadza się do chłopaków, imprez, seksu itd. Nie miałam więc na myśli KAŻDEJ OSOBY która książkę przeczytała.
      Post był MOJĄ recenzją i tak jak napisałaś mam prawo zrecenzować ją tak jak czuję i jak mi się podoba - jak każdy!

      A to, że książka podoba się masom (w sensie masie ludzi) to święta prawda - skądś się ten "fenomen" wziął, że pozycję zna niemal każdy, w sieci jest miliony recenzji, wzbudza sporo konrowersji więc ktoś ten obrót musi robić. Z tego co mi wiadomo szał na Greya przybrał takie rozmiary, że już zaczynają kręcić na podstawie książki film, który ma się ukazać w 2014 roku 9BARDZO jestem ciekawa jak oni to wszystko zekranizują...). Coś w tym jest, że akurat ta a nie inna książka tak bardzo się wybiła (jak swego czasu Harry Potter - którego też czytała olbrzymia ilość osób stojąc w kilometrowych kolejkach do księgarń).

      Swoją drogą wcale nie jestem już aż tak bardzo pewna, że nie skuszę się na pozostałe części - nawet pod moim postem "wrze" więc jednak coś w tej trylogii być musi... a ja takie rzeczy lubię sprawdzać ;)))

      Usuń
    2. Określanie ludzi jako "masa" niezbyt dobrze się Agnieszko niestety kojarzy:(
      Książka rzeczywiście podchodzi pod romansidło, ale szczególne:) Mi sie też podobała.
      megil

      Usuń
  12. Książka ewidentnie była napisana pod publikę. Absolutny hit dopracowany do perfekcji, według schematu. Nie trafi u mnie na pozycję 'przeczytanych'. Mam koleżankę która się za to wzięła i strasznie pluła pogardą, ale coś słyszałam, że druga część jest lepsza - może bardziej ogłupia.

    OdpowiedzUsuń
  13. Czytałam tylko kilka fragmentów Grey'a, ale wiem, że zgadzam się z Tobą w 100% :) Natomiast nie zgodzę się z tym co napisałaś o Potterze i Diable ubierającym się u Prady. Potter jest powieścią mojego dzieciństwa i "nastolactwa", mam do tej historii ogromny sentyment i na pewno nie jest tani, po prostu nie powinien być oceniany zbyt realistycznym okiem dorosłego, zwłaszcza takiego, który nie gustuje w fantastyce :) Jeśli zaś chodzi o książkę "Diabeł ubiera się u Prady" to czytałam ją po obejrzeniu ekranizacji i wydawała mi się mega nudna. Film mnie oczarował, zabawna akcja, dużo mody itp. Natomiast książka po filmie wydała mi się strasznie marna i zwykła. To dotychczas jedyny taki przypadek u mnie, bo zazwyczaj jest odwrotnie :)
    Miłej lektury innych książek :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W filmie "Diabel ubiera się u Prady" uwielbiałam postać szefowej którą grała Meryl Streep (może dlatego, że w ogóle ją uwielbiam ;) ) Zdecydowanie bardziej jednak przypadła mi do gustu książka (podobnie jak Dziennik Bridget Jones).
      A tak swoją drogą - książka "Diabeł ubiera się u Pracy" jest inspirowana właśnie Anną Wintour - napisała ją jej była pracownica zmieniając kilka drobnych wątków (np. zamieniła okulary Wintour na apaszkę Hermes'a). W książce "Królowa Vogue'a" jest o tym wzmianka :) (Wintoruowej się nie podobała :P )

      Usuń
  14. Większość moich znajomych - koleżanek już jest po przeczytaniu wszystkich części. Podobało im się. Ja się długo zastanawiałam czy się za to zabrać. Ale jakoś nie jarają mnie tego typu książki. Jak już naprawdę nie będę miała co czytać to pożyczę od koleżanki, żeby sama się przekonać. Ale na razie jakoś nie przewiduję, nie ciągnie mnie do tego.

    OdpowiedzUsuń