Translate

wtorek, 28 maja 2013

(po) dogtrekkingowe wrażenia i... dolegliwości

Hej!
Wracam do Was po wyczerpującym "maratonie" - ostatnio ciągle gdzieś krążę, bywam, pracuję... Ciągle coś "muszę", zawsze plany. Dzisiaj jednak przychodzę do Was z lekkim (jakby się mogło wydawać) tematem chociaż... jego skutki odczuwam bardzo mocno :/
Tak jak wspominałam, w sobotę wybrałam się na zawody dogtrekkingowe do Olszyny. To kolejna edycja tych zawodów - w zeszłym również byliśmy ale... w dużo mniejszym składzie i pojechałam tam bez swojego psa. Tym razem pełna obaw pobiegłam w duecie z Portosławem i... znów stanęłam na pudle :) Niestety w tym roku kategorii "kobiet" nie było więc nie mogłam się cieszyć z pierwszego miejsca ale w klasyfikacji "ogólnej" w wielkich bólach wywalczyłam 3 miejsce :)) Uwierzcie, to naprawdę WYWALCZONE III miejsce bo dnia dzisiejszego poruszam się jak kaleka... Nabawiłam się "zakwasów życia", zerwałam paznokieć w 2 (!!!) palcu stopy, pęcherze zamieniły się w krwiaki i naderwałam mięsień w łydce... Ale to tak jest, kiedy ambicja przewyższa fizyczne możliwości ;))) Testuję więc wszystkie p/bólowe maści dostępne na rynku ale... i tak stwierdzam, że było warto (no dobra... chodziło o to, że za nic na świecie nie chciałam dać wygrać pewnej zawodniczce :P ).

Ogólnie rzecz biorąc - impreza bardzo udana i podobnie jak w zeszłym roku - świetnie zorganizowana - z mnóstwem atrakcji i nagród. Czas więc na fotorelację :)))
Zbiórka: 7 rano. Przed nami kontrola weterynaryjna, pobranie numerów startowych, map i omówienie trasy :)
Ustawienie się na linii startowej. Przed nami 15 km. biegu na orientację :)
Start. Ciut niefortunny bo mój pies postanowił posprzeczać się z psem kolegi - na samo hasło: START :P
Trasa. Trasę pomyliliśmy już na samym początku. Całą bandą pognaliśmy nie w tą stronę nadrabiając tym samym jakieś 5 km... Nie pozostało nam nic jak potraktowanie tego jako nadprogramowej rozgrzewki :P Punkt pierwszy przy okazji pominęliśmy serwując go sobie "na deser" czyli na sam koniec.
Ostatkami sił udało mi się jednak dotrzeć do mety razem z koleżanką - wyprzedzając "zawodniczkę", której pilnowałyśmy przez cały bieg. W końcu w Karkonoskim Klubie siła! :)))
Sprawa priorytetowa: psiaki. Im pierwszym dostała się woda :)
Były też i takie, które czekały dzielnie kibicowały :)
Shadow:
I nasza mała, klubowa Hantuszka :*
W ramach relaksu przejażdżka karetą po Olszynie
I koronacja zwycięzców na 15tce :)
Dla uczestników standardowo - TORT
I zdjęcie grupowe. Tegoroczna ekipa była świetna, mam nadzieję, że w podobnym (ale jeszcze większym!) składzie spotkamy się na kolejnym dogtrekkigu we wrześniu w Zapuście :)
Ja tymczasem wracam do swoich maści. Unieruchomiło mnie poważnie, teraz o bieganiu mogę sobie pomarzyć bo nawet schody pokonuję bokiem - jeszcze nigdy w życiu tak bardzo nie doceniłam istnienia windy ;))) 
Portosław za to zregenerował siły w trybie ekspresowym i absolutnie na nic się nie użala. Wprost przeciwnie - pół godziny po powrocie przyniósł mi ringo - żeby porzucać...
:D

4 komentarze:

  1. gratulacje:) Życzę szybkiego dojścia do siebie;)
    Wiem o co chodzi z tym ciągłym działaniem i nowymi wyzwaniami - mam to samo. Aczkolwiek przyznam, że na pewno nie tak fizycznie, jak Ty, szalona :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Aguś ogromne gratulacje dla Ciebie i Portosława oraz całej reszty zawodników.

    Ale narobiłaś mi ochoty na coś słodkiego, idę po jakieś ciacho ;))

    OdpowiedzUsuń
  3. Wow! ale super relacja no i wygrana- gratuluję ! :)
    Ależ Ci zazdroszczę takiego psiaka :)

    OdpowiedzUsuń