Translate

piątek, 31 maja 2013

Historia pierwszej jazdy blondynki na nowym rowerze...

"Kupuję rower!" "Myślisz, że ten będzie OK?"
"Na co ci taki rower? I tak w pełni nie wykorzystasz jego funkcji. Kup inny, tańszy. Taki Ci niepotrzebny" - mówili...

Nooo... Bo ja wszystkim dookoła pięknie opowiadałam, że będę rowerową turystką, która będzie dumnie pedałować po ścieżkach rowerowych z psem u boku. No, może czasem przekula się ścieżką leśną - i nic więcej. 
Aga oczywiście - uparte stworzenie - kupiła to, co sobie wymyśliła i... szybko przekonała się i słuszności swojego wyboru.
Żeby nie było - nie kupiłam żadnego cudu za 5 czy 6 tysięcy, postawiłam na dość solidną markę, mocną, lekką ramę a sam rower w opcji: MTB. ("na co ci góral!!! na takich oponach ciężko się jeździ! kup sobie lepiej trekkinga!" - mówili...)

I tak niemal przez przypadek kupiłam upatrzonego już dawno Cube'a. Zamówiłam, złożyli, pojechałam i przywiozłam. Przez 2 dni podziwiałam go w domu bo oczywiście gromy z nieba i ulewa nie były najlepszym pomysłem na pierwszą przejażdżkę. I tak sobie na niego patrzyłam - taki ładny, nowy, czyściutki i BIAŁY.

Tak było do dzisiaj. Postanowiłam wybrać się na naszą pierwszą przejażdżkę - ot tak, testowo, dookoła osiedla ("jutro 3 kolokwia, trzeba się uczyć, nie ma czasu na pierdoły" - mówiłam...). Jednak moja ciekawska natura skierowała mnie na nieznaną dotąd leśno-polną ścieżkę. Ścieżkę, która jak się okazało usiana była milionem kałuż (przy pierwszej zwątpiłam, później leciałam na żywioł :P ), niemiłosiernym błotem a prowadziła do... drogi krajowej po której był zakaz poruszania się rowerem (cudownie...). Alternatywą była ścieżka rowerowa znajdująca się po drugiej stronie jezdni tyle że... dzielił nas RÓW (powinnam już chyba przywyknąć do tego, że takie rzeczy są ZAWSZE po przeciwnej stronie, bo zbyt pięknym byłoby gdyby znajdywały się po stronie bardzo dla mnie komfortowej...) Pokonałam więc rów z rowerem na plecach (Bogu dzięki, że rama aluminiowa...) i zadowolona pojechałam dalej. I było fajnie dopóki znów nie podkorciło mnie, żeby zboczyć - zbyt prostym byłoby przecież dojechanie do domu prościutką i krótką ścieżką rowerową! Wjechałam zadowolona na jakieś osiedle domków jednorodzinnych które niestety kończyło się polną drogą z chaszczami po pas. Hmmm..."Powinnam dać radę!"

Boże... dziury, wertepy, jeszcze więcej błota i oczywiście pod górę. Jak się dróżka skończyła? ROWEM (a jakże!) W dodatku rowem, za którym było bagniste pole które trzeba było (nielegalnie) pokonać pieszo żeby dostać się do drogi (tej, po której mogłam jechać od samego początku) i ścieżki rowerowej.
A więc... przejażdżka, która miała trwać maksymalnie pół godziny trwała TRZY, mój wycyckany rowerek i ja ubrana pięknie pod kolor wyglądaliśmy jakbyśmy odbyli wspólną, błotną kąpiel po której wytarzaliśmy się w sianie...
Wnioski: 
- mając ciekawską naturę, która zawsze sprowadza Was na manowce - nigdy, ale to nigdy nie zakładajcie, że rowerem będziecie jeździć TYLKO po ścieżkach rowerowych i asfalcie

- nie kupujcie chińskiego roweru, który może nie przeżyć pierwszej jazdy kiedy wasza ciekawska natura sprowadzi Was na te manowce

- jeśli już macie słabszy rower, pamiętajcie! - nieznana, zarośnięta dróżka polna ZAWSZE jest skrajnie nierówna, dziurawa i NIGDY nie skończy się w komfortowym miejscu więc Wasz rower może szybko odmówić współpracy

- bidon z wodą to rzecz absolutnie konieczna - ja go nie zabrałam (podobnie zresztą jak portfela) i to była bardzo nierozsądna decyzja :/

- jeśli jedziecie rowerem pierwszy raz po długiej przerwie - nie wpadajcie na takie pomysły jak mój... Rower przeszedł testy w opcji "full" i "hard" - a mnie w tych opcjach wszystko boli... I żelowe siodełko wcale nie jest okolicznością łagodzącą... 

- Biały kolor roweru to również kiepski pomysł. Nooo, chyba że NAPRAWDĘ będziecie jeździć nim po ścieżkach/mieście i będzie to lanserski "miejski model" z koszyczkiem z przodu. W przypadku górala - to chyba najgorszy możliwy kolor...
(Wyjątek: nie chcecie, żeby wasz mąż/narzeczony/chłopak go użytkował :P Nie ma opcji żeby facet wsiadł na pomalowany w ten sposób rower :D )

- Żeby pozbyć się błota z kół (a co za tym idzie zatrzeć ślady waszej wątpliwej w słuszność pomysłowości) - wystarczy jeździć jak wariat wkoło osiedla dopóki błoto samo z opon nie odpadnie - sprawdzone i prawie (!!!) działa!

Jak Jacek wróci do domu i zobaczy ten mój rower to przeżegna się chyba lewą nogą...
Najważniejsze jednak, że rower przeżył i ma się całkiem dobrze - bo czasami miałam obawy czy wróci w jednym kawałku ;)
Miłego weekendu! :)))

15 komentarzy:

  1. Hehe, oj Aga:) To miałaś dzisiaj niezłą przygodę:) Cube solidna firma. Mój jest z Krossa, a rower mojego chłopaka z Auhtora, wolę jego rower bo jest większy i szybciej się na nim jedzie:)
    Jazda po lesie jest super,ale jest cięższa niż po asfalcie. Zwłaszcza u Nas są piękne Wzgórza Dalkowskie i wytyczony szlak MTB (park MTB), więc jest gdzie jeździć:)

    Jeśli chcesz jeździć swoim po szosach, wystarczy,że zmienisz opony na szosówki :)

    Co do zbaczania z drogi, to kiedy mi przychodzi taki pomysł, później przepłacam za to swoją siłą, bo sie namęczę jak osioł,żeby powrócić na drogę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. oh ten Author - mój poprzedni rower to właśnie przypadkowo kupiony Author. Niestety nie wspomnam go mile, bo był na mnie dużo za duży (rama 21 cali) i w dodatku w opcji "trekking". Wsiadłam na niego 2 razy, umęczyłam się i w końcu sprzedałam.
      Póki co zadowolona jestem z MTB - ostatecznie jak się troszkę zmęczę to tylko na plus - niech mięśnie pracują ;))

      Usuń
    2. Powiem Ci,że Author mojego chłopaka jest też na mnie za duzy,ale jakoś go lubię, lubię jego ciężkość, czyżby jakieś sado mi się włączyło?:D
      Każdy woli coś innego.

      Im ciężej tym lepiej, mięśnie będą się pompować:)

      Usuń
  2. Rodzina jeżdzi Authorem a ja Accent lady comfort ( w 80% biały ), mój rower najgorzej wyglądał po szalonej jeżdzie brzegiem morza, piasek był wszedzie ale jaka radość :D;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja powoli zaczynam żałować tego koloru... ;))) Żal patrzeć jak wracam z przejażdżki :P

      Usuń
  3. hahaha, toś miała przygody :) Nie dziwię się, że kusiło Cię poznać nowe rejony. Przynajmniej już wiesz, gdzie drogi nie sprzyjają rowerzystom :P Ja muszę odkurzyć swój rowerek, bo jak ładna pogoda to aż kusi pojeździć.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pomału blotno-wyboiste ścieżki robią się u mnie normą ;) Na szczęscie nikt mnie tu nie zna i moge wrócić oblepiona błotem :P haha

      Usuń
  4. Kobieto wybrałaś włąściwy kierunek w zbieraniu doświadczenia w jeździe rowerem MTB !!! Opanuje jeszcze kilka rowów ,zalicz ze dwie wywrotki i pakuj to białe cudo Do Swojego Cygańskiego Pojazdu i pojedziemy na prawdziwą przygodę MTB :):):) A z czasem zrodzi sie pomysł na mały MARATON rowerowy !!A co tego jeszcze nie robiłaś :):):)

    OdpowiedzUsuń
  5. Aga, rower trzeba niestety po takich przygodach myć. Inaczej wszędzie będzie właził piach i brudy, szybko zabrudzisz łańcuch i przerzuty a potem będzie ciężko pedałować, niektóre części może chwycić rdza ;(. Polecam rozejrzeć się w okolicy za myjnią samoobsługową lub garażowo karcherem go traktować.
    Ale i tak sobie wyobraziłam, jak z wiatrem we włosach jeździsz po osiedlu a z tyłu piach się sypie...:)

    Natka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Natka, wzięłam sobie Twoje rady do serca - kilka dni temu zorganizowałam sobie taki offroad, że koloru na rowerze nie było widać (zabłociłam całe tylne szczęki w efekcie czego rowerek hamować nie chciał :P ) - siąść i płakać... Od razu przypomniałam sobie Twoje słowa i... pognałam na myjnię ;) Na szczęscie mam ją niedaleko domu więc teraz po każdej jeździe będę ją odwiedzać. Dzięki!
      :*

      Usuń
  6. Ja właściwie nie wiem czym się różni góral od trekkinga. 8 lat mam ten sam rower myślałam, że to trekking, ale może żyję w kłamstwie! opony ma chyba nawet grubsze jak Twoje (też MTB) i bzyczy jak bąk po asfalcie :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mój poprzedni rower był trekkingiem - w porównaniu do obecnego wyglądał lżej (rama nie była tak masywna jak w MTB)- być może był i nawet lżejszy, no i opony - DUŻO węższe od górala.

      Być może i masz tego trekkinga ale ktoś zmienił mu opony na MTB? Albo po prostu masz najprawdziwszego górala :)

      Usuń
    2. W takim razie mam górala-młodzieżówkę. I właśnie się zastanawiam czy rama nie jest za krótka.

      Usuń