Temat zdjęć ciągnę już od dłuższego czasu jednak jeszcze nie podjęłam się zdradzenia ich powstania od A do Z. Dziś więc zdradzę co się dzieje "przed" oraz opowiem historię złośliwej sukienki ;)
Zanim stanę na białej planszy - wszystko musi być wcześniej przemyślane i dokładnie zaplanowane.
Dostając do zdjęć ponad 20 par butów sprawa poszukiwań stylizacji i dodatków nie jest wcale prosta... Zaczynam od wyławiania z szafy rzeczy które "mogłyby" się przydać, później robię selekcję. Najczęściej jednak robię to z lampką wina lub drineczkiem - wena jakaś taka lepsza :P
Nigdy nie zostawiam tego na ostatnią chwilę, bo dzień zdjęć jest dniem na jeszcze wyższych obrotach gdzie czekają mnie szaleńcze poszukiwania pomysłu na makijaż idealny i fryzurę. I oczywiście najczęściej jestem i tak spóźniona :P
Yhymmm... Zakładając, że wszystko już jest gotowe; stylizacje przygotowane, fryzura i makijaż zrobione, Romek rozstawia sprzęt. Działamy. W międzyczasie mamy jakiś szalony pomysł zupełnie nie związany z tematyką zdjęć. Najczęściej Romek ma jakąś wizję, którą koniecznie musimy zrealizować "w najbliższym czasie" (dach wieżowca, warsztat samochodowy, akty przy świecach).
Ale czasami to ja chcę zdjęcia dla Was, specjalnie na bloga. I właśnie ostatnio wyszły z tego nie małe jaja...
Ze sklepu Dresstination dotarła do mnie szara, dopasowana sukienka. Fason na zdjęciach niesamowicie mi się podobał a sama sukienka rozmiarowo była idealna. Jak dotarła i ją przymierzyłam coś mi jednak w niej nie grało - zastanawialiśmy się z Jackiem co jest nie tak - tu zaszewka, tam odstaje... Dziwna jakaś - początkowo byłam nawet na nią zła... Ale nic to, może trafił mi się jakiś słabszy egzemplarz, tak czy inaczej dopasowana jako tako była więc pomyślałam o noszeniu jej do marynarek. Zrobiliśmy z Romkiem zdjęcia...
I wszystko byłoby OK gdyby moja ciekawość nie podpowiedziała mi, żeby ponownie sprawdzić aukcje z tą sukieneczką. Pamiętam - była niedziela a ja w szlafroku z niedowierzaniem przecierałam oczy ze zdziwienia zaglądając w aukcje. Okazało się... że ja tą sukienkę uparcie ubierałam TYŁ NA PRZÓD... Najpierw w to nie wierzyłam, później się śmiałam po czym zadzwoniłam do Romka ostrzec go przed obróbką zdjęć, które trzeba powtórzyć :P
Naprawdę nie wiem jakim cudem wmówiłam sobie że ten zamek ma być z przodu. Więc sprawa dziwnego dopasowywania się sukienki została wyjaśniona :) Zdjęcia powtórzyliśmy a sukienka... okazała się IDEALNA!
Sama stylizacja czyli duet szary-żółty bardzo wpadł mi w oko. Powtórka więc prawie wcale nie odbiegała od wersji nr I - zmieniłam tylko torebkę na moją grafitową Morenę. A buty... Buty są fantastyczne - pomijając to, że są bardzo wygodne - nietypowy kolor to strzał w 10! Myślę, że to właśnie one "robią" całą stylizację i sprawiają, że zestaw nie jest nudny ani zbyt poważny. Butki pokazywałam TUTAJ.
Sukienka: Dresstination, Buty: Lewski: Dididefo, Szara Torebka: Laza, Torebka "chanelka": No name, Bransoletka: Mollie
Zdjęcia: Romuald Gniewek
Fajna ta sukienka! A zamek też całkiem nieźle wygląda z przodu :D :D
OdpowiedzUsuńhahah... jednak przód bez zameczka wygląda lepiej, gdy był z przodu sukienka wydawała się jakaś taka "dresowa";d
OdpowiedzUsuńpiękne zdjęcia:)
To tak jak ja zakładałam spódnicę, też zamkiem do przodu :D
OdpowiedzUsuńDopiero później zauważyłam gdzieś na mieście dziewczynę w inentycznej która miała zamek z tyłu :D
Aga, Ty już chyba więcej nie pij:) Hahahaaha:)
OdpowiedzUsuńfaktycznie zameczek z tyłu wygląda o niebo lepiej - dobra historia :D
OdpowiedzUsuńjak tylko zobaczyłam zdjęcie zauważyłam, że ona jest tył na przód :D
OdpowiedzUsuńhaha ale się ośmiałam :) wyglądasz przepięknie w tej sukience oczywiście z zameczkiem z tyłu :)
OdpowiedzUsuńHahaha każdemu się może zdarzyć;)
OdpowiedzUsuńRozbawiłaś mnie historią z sukienkę :) Dziękuję bo miałam kiepski nastrój ;)
OdpowiedzUsuńHa ha, jesteś genialna, uśmiałam się! :D
OdpowiedzUsuńAle fajna historia :-)
OdpowiedzUsuńA buty są przepiękne!