Translate

sobota, 23 lutego 2013

Jak kupować i odnaleźć się w second handzie? Wiosenne mega zakupy!

Będąc w rodzinnym mieście punktem obowiązkowym stała się już wizyta w Second Handzie, przeze mnie nazywanym (jak już pewnie większość z Was wie) "Tanim Armanim" :) Mimo, iż moja wizyta u rodziców trwała krótko bo zaledwie 2 dni - na shoppingu też byłam 2 razy i poza oczywistym towarzystwem rodziców i leczeniem zęba - łowy w sh stały się punktem przewodnim mojej wizyty :P 

I muszę przyznać jedno - pomimo tego, iż zakupy robię BARDZO często - godzinami siedzę na allegro czy internetowych sklepach; kupuję mnóstwo ubrań - i tak największą radochę sprawia mi właśnie wizyta w SH! Tym razem jednak bardziej niż zwykle mnie poniosło - po tych 2óch wizytach jestem lżejsza o jakieś 100 zł (a wydać tyle w sh to nie lada wyczyn) - z tak wielkim worem ciuchów jeszcze do domu nigdy nie wróciłam :P
Zalety Lumpeksu odkryłam stosunkowo niedawno - kiedyś nie wyobrażałam sobie tam w ogóle wejść a jak się już znalazłam - nie miałam pojęcia co ze sobą zrobić bo przecież  "tu nie ma nic ciekawego, śmierdzi a na wieszakach wiszą tylko same stare szmaty!"

Teraz to się zmieniło - zakupy raz, że zaspokajają idealnie instynkt "łowcy" , to dwa - nie wydaję całej fortuny  na ciuchy- zawsze uda mi się upolować coś naprawdę porządnego czego jakości nie można równać z żadną nową rzeczą na miejskim bazarze...
Dziś więc prezentuję Wam swój własny system zakupów w takim miejscu, podpowiem co kupować, na co zwracać uwagę i jak znaleźć coś naprawdę ekstra.

Jak funkcjonują second handy?
Ja je dzielę na 2 kategorie: 

- DUŻE, gdzie dostawy są najczęściej raz w tygodniu - często wymieniany jest cały asortyment. W dniu dostawy - przyjmijmy że jest to poniedziałek - cena za kilogram wynosi np. 50 zł. We wtorek 40 zł, środę 30 zł, czwartek 25 zł, piątek 20 zł, sobotę 15 zł. 
W poniedziałek mamy największe szanse na znalezienie czegoś wyjątkowego - ale zapłacimy najwięcej . Najmniej zapłacimy w piątek lub sobotę ale ciuchy są już przebrane i musimy poświęcić więcej energii na to, żeby coś wypatrzeć. 
- MAŁE - ciuchy są już wstępnie przebrane i często mają już nadane indywidualne ceny - nie płacimy za kilogram. Tu również funkcjonują codzienne obniżki ale nie są już aż tak duże. Plusem ich jest to, że bardzo często odzież ta jest wyprana i nie czuć zapachu środka dezynfekującego. Panie sprzedające czasami pokuszą się też o manekinowe stylizacje :)))

Kupowanie:

Zawsze każdy zakup bardzo dokładnie przemyślę - nie biorę byle czego. Mój system "ewoluował" i postępuję ściśle według planu:

1. podoba mi się?
2. w jakim jest stanie?
3. metka?
4. skład gatunkowy?
5. rozmiar

W takiej właśnie kolejności kwalifikuję daną rzecz. Jeśli metka jest nieznana - ważniejszy jest i tak skład. Metka czasami może nam ułatwić sprawę, bo jeśli jest znana z dobrej jakości - mamy gwarancję, że dana rzecz posłuży nam długo. 

Stan - ZAWSZE biorę te w stanie niemalże idealnym. Nie interesuje mnie nic zmechaconego,   rozciągniętego czy poplamionego (wyjątkiem może być bardzo niewielka plamka, którą jestem pewna, że usunę). 

Rozmiar. Oceniam go "na oko" i rzadko na swoje szczęście ufam metkom z rozmiarem. Nie sugeruję się nimi. Chodzę w rzeczach w rozmiarach od 32 do... 43 :)

Jak coś znaleźć?? Oglądam dosłownie WSZYSTKO po kolei - wieszak po wieszaku; zajmuje to ogromną ilość czasu ale moja dewiza brzmi "cierpliwość zostanie nagrodzona" :D Zawsze wśród "szajsu" znajdziemy coś ekstra co zgarniemy z prędkością światła i ze strachu przed innymi polującymi nie odłożymy jej do koszyka tylko będziemy ją trzymać ciągle w garści :P Nie zniechęcamy się po 2óch minutach mówiąc "nic nie ma ale syf", tylko cierpliwie przekładajmy.

Mierzyć czy nie? Ja uważam, że na gołe ciało NIGDY nie powinnyśmy niczego mierzyć. Dotyka tego mnóstwo osób i na takich rzeczach (zresztą jak i na tych sklepowych) może być wszystko - w dodatku mamy do czynienia z ciuchami używanymi - nie wiadomo przez co przeszły.
Myślę, że spokojnie za to możemy narzucić na siebie żakiet czy płaszcz - na swoje ubranie. Ostatecznie nie wszystko da radę kupić na oko... 
Następna wizyta... Jeśli sklep już znamy, najlepiej łowy zaczynać od tej strony najmniej interesującej, gdzie zbyt wiele fantów nigdy nie znajdujemy. Kończymy na stronie gdzie zawsze znajdujemy super rzeczy. Ten sektor z reguły przeglądamy bardzo dokładnie i długo - po przeleceniu całości zostaje nam już niewiele sił i po prostu jesteśmy zmęczeni co zmniejsza nasze szanse na zdobycie czegoś ekstra.

WYJĄTEK: kiedy do sh idziemy w dzień dostawy gdzie obserwujemy zjawisko stadnej rywalizacji pt. "Padlina: sępy kontra hieny". Ta zabawa polega na tym, że rywalizujemy z paniami mającymi obłęd w oczach polując na jak najlepsze kąski. Wiele z tych Pań wystaje w długich kolejkach jeszcze przed otwarciem - nie interesują ich rozmiary, fasony - interesuje je metka. Bo albo mają swoje małe sklepiki z używaną odzieżą i upolowane rzeczy sprzedają już sporo drożej albo handlują nimi później na Allegro. Ostatnia grupa to klientki kupujące dla siebie.  Zapamiętajcie jedno: wszystkie są niebezpieczne :P

Po przyjściu do domu. Zawsze ale to ZAWSZE wszystkie rzeczy pierzcie, nawet kilka razy. Niedopuszczalne jest noszenie czegokolwiek z sh bez prania!

.............................................................

Tym, którzy nigdy w second handzie nie byli - szczerze polecam wizytę tam - zwłaszcza w ten dzień dostawy ALE! Proponuję dość grubo się ubrać. Sępy i hieny używają łokci, "bara" i wszystkiego czym można by było Was przesunąc/odsunąć/odgonić etc. Walczcie i zdobywajcie!!!
:)))))

OK. Przechodzę więc do konkretów i chwalę się kilkoma upolowanymi wczoraj i przedwczoraj fantami (na szczęście zdobytymi w spokoju bo 3 dni po dostawie nowego towaru). To jakieś 10% moich zakupów, reszta wymaga prasowania i pokażę je już na sobie.

Na początek sweterki: angorkowy i wełniany...
Patrząc na niego automatycznie na myśl przychodzą... święta! Oba w stanie - jak nowe :)
Bardzo wiosenna spódniczka z działu dziecięcego :P
Mój zakup Nr 1 który zachwycił samą Panią sprzedającą - marynarka w pepitkę.
Śliczna, w idealnym stanie i w super gatunku. Polowałam na taką od kilku miesięcy!

Bluzka Marks&Spencer którą miałam mianować tuniką (sporo za duża) a która tak spodobała sie mojej mamie, że mi ją skubnęła ;) Na bluzkę. I kaszkiet na którego pomysłu JESZCZE nie mam :P
Bluzka w kolorze fuksji - za duża o co najmniej 4 rozmiary ale... jestem nią zachwycona!
3 białe koszule  - 2x Mexx i Benetton - tych nigdy za wiele!!!
Strasznie żałuję, że w moim mieście nie znalazłam godnego zamiennika branży Second Hand... Chociaż z drugiej strony to tak wciągające "hobby", że mogłoby się to poważnie odbić i na moich finansach i biednej szafie, która już błaga o litość...
Dzisiaj wielkie pranie, wkrótce - prasowanie :/
A jakie są Wasze sposoby na łowy?

17 komentarzy:

  1. Polecam program Kasi Bosackiej "Wiem co jem, wiem co kupuję". W jednym z odcinków poruszała temat sh i zakupów w takich miejscach. Wiele spraw było oczywistych (przynajmniej dla mnie) ale zawsze warto usłyszeć coś mądrego z ust drugiej osoby ;)
    Zakupy w sh? Jak najbardziej, mimo tego, że nie mam daru do wyszukiwania super perełek, jednak czasem udaje mi się znaleźć i nabyć coś czego nie kupiłabym w zwykłym sklepie (chociażby ze względu na cenę).
    W sh nigdy ale to nigdy nie kupiłabym butów, bielizny albo nakryć głowy (podziwiam Twoją odwagę i zakup kaszkietu!!!). Te trzy rzeczy są dla mnie nie do przyjęcia - strach przed grzybicą, pasożytami i innymi dermatologicznymi przypadłościami jest silniejszy niż największa chęć kupna ;)
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Poszukam programu na pewno :)

      Ja również nie wyobrażam sobie kupić w sh buty czy bieliznę. Nakrycia głowy jednak nie powodują u mnie fali obsesyjnego podejrzenia o miliony zarazków z uwagi na to, że podobnie jak bluzeczkę mogę je wyprać, wygotować czy wyprasować. Kaszkiet który kupiłam ewidentnie jest nowy - nie ma kompletnie żadnych oznak noszenia.
      Nie można popadać też w paranoję i wszędzie doszukiwać się chorób - ostatecznie zarazić się jakimś dziadostwem możemy wszędzie - nawet mierząc NOWE ciuchy w sklepie (łupież pstry) czy buty w najbardziej ekskluzywnym butiku (grzybica). Nie wiemy przecież, czy osoba, która mierzyła coś przed nami nie była na coś chora.
      Ale znoszone buty, pościel czy bielizna osobista to zupełnie inna sprawa...

      Usuń
    2. Dobry komentarz. Mierząc rzeczy w sklepach z odzieżą nową tez można coś złapać.

      Usuń
  2. Witaj Aguś:)))
    Ja też dawniej nie wyobrażałam sobie zakupów w sh:/ Było to dla mnie nie do przyjęcia.
    A teraz? Teraz je uwielbiam:) A wszystko zawdzięczam mojej przyjaciółce, której namowie uległam i tak oto w ten sposób stałam się stałą klientką sh;) Zawsze, (prawie zawsze), udaje mi się wychwycić jakąś perełkę:)
    Pozdrawiam
    Magda

    P.S. "Zapamiętajcie jedno: wszystkie są niebezpieczne :P" rozśmieszyłaś mnie do łez :))

    OdpowiedzUsuń
  3. A ja ciągle nie potrafię się przełamać, kiedyś dawno temu, byłam ze dwa razy ale dosłownie weszłam, obeszłam dookoła i wyszłam :-) Takie mam doświadczenia z sh :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chyba potrzebujesz dobrego, doświadczonego przewodnika albo... mega motywacji! :)

      Usuń
    2. Słuchaj! Pierwsze 3 razy zawsze tak wyglądają! Dopiero później stajesz się Łowcą przez duże Ł :)

      Usuń
    3. Chyba muszę się w końcu przełamać, może ktoś się ze mną wybierze i zatrzyma w środku jak będę chciała uciekać ;-)

      Usuń
  4. Zmiażdżyłaś mnie- jakie cudne rzeczy. Ja mam ten sam patent. Rzecz musi być w stanie idealnym, dobry skład, ew. metka. Kocham SH !

    OdpowiedzUsuń
  5. Ja bez sh nie potrafię żyć.W moim mieście jest jeden duży i można w nim znalezć rzeczy nie tylko markowe ale i takie jak w galeriach handlowych. Ja mam patent taki:idę do galerii obczajam co jest na topie i podobne rzeczy kupuję w sh.Mam wtedy pełną torbę zakupów za np.70zł gdzie w galerii za byle jaka rzecz dałabym tyle. Ostatnim moim łupem była torebka Prady za całe 10,50 mam też torebkę Louis Vuitton za 30zł.KOCHAM SH :)

    OdpowiedzUsuń
  6. :-); kurtka wiatrówka-7 zł; koszula ze sztucznego jedwabiu-5 zł; ponha Żony-po 7 zł;Sh są idealnym rozwiązaniem żeby ubrać się za małe pieniądze w fajne rzeczy w dodatku czasem mobilizującym do...diety ;-);bo jak tu zrezygnować z tego fajnego shirta który jest ciutke przyciasny? Shirt idzie do koszyka a właściciel na dietę ;-).
    Mam też jedną sugestię odnośnie "obejścia" się z ubraniami z sh-ja wkładam zakupione ubrania do reklamówki;względnie dwóch-szczelnie zawiązuję i na kilka dni idą do zamrażalnika-potem-normalne pranie w pralce/ręczne.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Całkiem niezły pomysł z tym zamrażalnikiem, tylko chyba nie można zbyt dużo do jednej reklamówki włożyć no i... trzeba mieć sporą zamrażarkę ;)

      Usuń
  7. Drugi sweterek jest prześliczny! :D

    OdpowiedzUsuń
  8. W Wawce w sh wcale nie tanio. W niektórych 72 czy 75 za 1kg stała cena, trzeba się nieźle nachodzić, zeby znaleźć 30zł/kg a tam najczęściej praktycznie nic, raz na pół roku perełka. Ja same perełki kupuję i t-shirty męskie do przerobienia, tzn przemalowania :) Nie cierpię dawać w sklepach-masówkach zwykłych koszulek powyżej 20 zł!

    OdpowiedzUsuń
  9. Marynarka lux, cudo!!!! Spódniczka z działu dziecięcego miodzio:) Uwielbiam takie..
    Ja chyba już jestem maniaczką SH, we Wrocławiu jest kilka mega dużych. Chodzę przeważnie w soboty (ok. 1,5 godz. ), cena 25 zł za kg. Zdarza się, że wydam jakieś 70 zł ale mam za to worek ciuchów. Zawsze wybieram w pierwszym gatunku i zawsze przeglądam wszystko, co wisi. Wyznaję taką zasadę jak ty: perełki nigdy nie leżą na wierzchu, ale na dnie. Trzeba je odłowić;)
    Raz zdarzyło mi się kupić przecudną, skórzaną kopertówkę (25zł). W domu okazało się, że potwornie śmierdzi pleśnią. Próbowałam różnych sposobów, żeby wywabić ten zapach, ale nie udało się. Torebka wylądowała w koszu. Teraz już nie kupuję tego typu produktów.

    Pozdrawiam
    Natka

    OdpowiedzUsuń
  10. Praktyka czyni mistrza. Dobre porady dla osób początkujących. Ja też musiałam trochę się nauczyć. Teraz wiem że caas i konkretny cel trzeba mieć w sh. :) pierwsze moje zakupy były straszne, tyle szmat przynosiłam do domu że połwa nadawała się do wyrzócenia. Teraz potrafię wyłowić perełki. A ty jesteś mistrzynią :) pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  11. Nooo marynarki zazdroszczę :) super jest :)

    OdpowiedzUsuń