Translate

sobota, 13 października 2012

Versatile Blogger Award

TAG dotyczący siedmiu faktów "o mnie", przywędrowuje do mnie od dłuższego czasu... Skrzętnie ten temat omijałam, bo z zasady nie lubię TAGów ale po 5 nominacji stwierdzam, że chyba jednak nie wypada mi go olać... Zabawa polega na napisaniu 7 NIEZNANYCH jeszcze czytelnikom faktów o sobie. Z moim słowotokiem nie było proste ich wymienienie - musiałam się długo zastanawiać jakich szczególow jeszcze Wam nie "sprzedałam" ;))) Versatile Blogger Award - ten TAG krąży po sieci też pod jakimś innym tytułem, nie pamiętam jakim... Tym razem zostałam nominowana przez Blondi mh ;))))


Zasady:

1. Nominować trzeba 15 blogów (ej, ale to za dużo!) 
2. Poinformować wybrańców o wyróżnieniu
3. Zdradzić 7 faktów o sobie
4. Podziękować za nominację
5. Zawiesić nagrodę na swoim blogu.

START!


 1. Jestem bałaganiarą... Z natury popadam ze skrajności w skrajność, dlatego porządek to u mnie  pojęcie względne... W jeden dzień dostaję WENY i robię wszystko, na następny nie robiąc już kompletnie nic... (dlatego jak mi się chce, nie marnotrawię tego :P) Piętą Achillesową jest u mnie PRASOWANIE. Nienawidzę tego robić i nawet zakupione super-hiper-bajeranckie żelazko i ogromna deska do prasowania z "bajerami" mnie nie motywują... Przyjęłam więc zasadę - kiedy sterta ubrań przekracza magiczny metr - chcę czy nie chcę w końcu się za to zabiorę (ZAWSZE z lampką wina lub kuflem piwa i muzyką na full). Ale porządek uwielbiam :) (bankowo mieszkają u mnie w domu jakieś tajemnicze stwory, które pod osłoną nocy robią ten cały bałagan - bo przecież nie ja! )



 2. Czasami klnę jak sprzedawca samochodowych części na lubińskiej giełdzie... Nie stanowi dla mnie problemu nawrzucanie jakiemuś burakowi (albo buraczycy). No bo co jak co, ale ja w kaszę napluć sobie nie dam ;) Ale poza tym staram się być częściej miła i uprzejma :PPPPP


3. Jako dziecko byłam strasznie niedobra :P No, może nie jako niemowlak, bo podobno spałam grzecznie jak aniołek ale okres szkolny bardzo to zmienił :P Jako "siusiumajtek" spędzając całe dnie na podwórku (tak tak, ja jestem z tego pokolenia PRLu, gdzie jedynymi grami była rosyjska "gierka" gdzie łapało się do koszyka jajeczka, wodna zabawka na przycisk i należało ciśnieniem wody skierować kółeczka na uchwyciki,  zbierało historyjki z Donaldów i gum Turbo, zakupy robiło się w Pewexie, grało w gumę, noża, kabla, klasy, pchełki i pstrykało się "blaszką" itd. - "wtajemniczeni" wiedzą o co chodzi) - komputerów nie było - wdawałam się w mniejsze lub większe sprzeczki z rówieśnikami. Początkowo po każdej zniewadze z ust kolegi/koleżanki - leciałam ze skargą do mamy: "mamo, ona mnie wyzywaaaaaa", "mamo on mnie kopnął", "mamo, on mnie opluł!"... Mama moja cierpliwość w końcu straciła i powiedziała coś, czego później z pewnością wielokrotnie żałowała: "Daję ci jeść? Masz ręce i nogi? To się broń i przestań ciągle mi się skarżyć!" Okeeeeej, z rady mamy skorzystałam, wielokrotnie przysparzając sobie problemów i nowych siniaków (zrzucenie na koleżankę z 4 piętra worka z wodą, wrzucenie kogoś do największej kałuży, pobicie sąsiadki i wielokrotne bójki z kolegami. Bo ja miałam więcej kolegów niż koleżanek, one były takie... za bardzo "rozślimaczone" i nudne...
Zawsze byłam awanturnicą i buntowniczką. Zresztą...tak jest chyba do dziś :) Jako zodiakalne Ryby zawsze chodzę własnymi ścieżkami, jestem samodzilna i potrzebuję DUŻO wolności :)


4. Jako nastolatka przysięgłam sobie (i wszystkim dookoła), że w swoim rodzinnym mieście NIGDY nie zostanę a po skończeniu szkoły średniej, wyjadę za granicę. Już nawet przedsięwzięłam pewne kroki ku przygotowaniu sobie posady "Au Pair", żeby wyjechać do Belgii (w tajemnicy przed rodzicami rzecz jasna). Nic z tego jednak nie wyszło (bezsensowność tego pomysłu poznacie w punkcie nr 5). Poznałam chłopaka i (o ironio!) zamieszkałam w mieszkaniu w RODZINNYM MIEŚCIE (na szczęście tylko przez rok :P) Ale obietnicy o opuszczeniu Głogowa dotrzymałam. Nie chciałabym w tym mieście mieszkać...


5. Nie znoszę dzieci. Irytowały mnie zawsze i zawsze jak ktoś "uprzejmy inaczej" wpychał mi dzieciaka na ręce - ono zawsze płakało :P Nienawidzę ich płaczu, krzyku i rozbestwienia w warunkach urlopowych (czyt. "upojne" wczasy) Szlag mnie trafia oglądając na facebooku zdjęcia coraz bardziej pomysłowych moich "znajomych" - zdjęcia testów ciążowych, MACIC (!!!), pełnych opisów USG... I galerie - na 1000 zdjęć - 99 dziecka - seriami, w większości takich samych: "Mateuszek trzyma w buzi paluszka, Mateuszek patrzy w prawo, Mateuszek patrzy w lewo, Mateuszek śpi, Mateuszek na nocniku, Mateuszek się śmieje, Mateuszek płacze, Mateuszek z pączkiem/bułką/chrupką,jabłkiem, marchewką w buzi itd. itd. I jeszcze: fotka z pierwszej godziny życia i rozprawienie wszystkich naokoło "do kogo jest podobny????". Do diabła ciężkiego, toż to dziecko jeszcze dobrze nie wyschło po porodzie! Jakie podobne???     
Chyba więc mój instynkt macierzyński zasnął snem kamiennym i jeszcze się nie obudził... 

P.S. Istnieją nieliczne odstępstwa: np. Ani Gabrycha ;)



6. Jestem maniaczką kupowania sportowych ciuchów i gadżetów. Nie ma dla mnie znaczenia, że w szafie wisi 5 narciarskich kurtek - najpewniej kupię w tym roku 6tą. Adidasy: do biegania, do tenisa, do samochodu, miejskie, zielone, z różowymi paskami, z niebieską łyżwą (do błękitnych dresów!), z amortyzatorami, Head'y, pumy, adidasy, "najki", limitowane Ferrari itd. To samo jest z resztą; spodenki, bluzeczki, czapeczki...Jak posiadałam konia, miałam manię na tę część: 7 par bryczesów, 4 rękawiczek, kamizelki, fraki, Pikeur'y, Anky, Jacksony... 12 czapraczków (każdy w innym kolorze), do tego owijki, 3 wersje derek dla kobyłki, ogłowie meksykańskie, westernowe, angielskie, takie i owakie... Jak się w coś wkręcę - to na maksa... I zawsze, ale to ZAWSZE wszystko musi być "pod kolor" :))))


7. Potrafię wykonywać wiele męskich czynności: zmienię koło w aucie, posługuję się wiertarką, wkrętarką, młotkiem, kluczem francuskim, imbusami, rozpalę w piecu/kominku, potrafię rąbać drewno i wiele tym podobnych czynności. Nie zawsze starcza mi cierpliwości, ale jak trzeba - zrobię  i żadnego faceta prosić się nie muszę :))) (co nie znaczy, że swojego w domu do wszelkich napraw nie wykorzystuję :P)



8. będzie nawet 8 ;) W sytuacjach stresowych jestem niesamowicie opanowana. Nie popadam w histerię tylko wszystko staram się rozwiązać logicznie i bez paniki. W ogóle moja logika denerwuje czasami mnie samą - potrafię zadawać tysiąc pytań "a po co", "dlaczego tak", "a czy nie można by było zrobić tego tak?", "no ale..." itd. :))) Jestem zdania, że wszystko da się logicznie wytłumaczyć :)))

I na koniec tematyczny żart ;)))

................................................................................................................................


Ufff...mam nadzieję, że choć kilka z Was dobrnęło do końca :) Wpis oczywiście był dla chętnych - nie wszyscy takie zabawy lubią, nie wszyscy lubią tyle czytać. Mi osobiście TAG spodobał się bardzo (ale wtedy, kiedy tylko czytałam te 7 punktów na Waszych blogach :P jak przyszło mi pisać, to już tak fajnie nie było :P ). Fajnie tak czasami zajrzeć w czyjąś prywatność ;)))

Nominacje sobie daruję... Odnoszę wrażenie, że TAG był już u WSZYSTKICH, ale jeśli się mylę, to te osoby, do których nie dotarł - mogą czuć się przeze mnie NOMINOWANE!!!

17 komentarzy:

  1. Bardzo interesujący wpis. W wielu sprawach mogłabym napisać to samo. A ta gierka, gdzie zbierało się jajka nazywała się "Ну, погоди".. uwielbiałam w to grać.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. taaaaak! A jajeczka łapał Wilk z "Wilka i Zająca"! :))))

      Usuń
  2. No - i lubię Cię jeszcze bardziej. Za 5 masz u mnie szóstkę. Ola

    OdpowiedzUsuń
  3. tyle oglądam Twojego bloga,a nie wiedziałam,ze tyle lat mieszkałaś w moim mieście :)a teraz mieszkasz w jeleniej? i powiedz mi polecasz JG?, ja tam co prawda studiowałam 3 lata, ale chciałabym wiedzieć czy żałujesz decyzji i dlaczego na taki krok się zdecydowałaś,ze akurat jelenia? pytam tak, bo zamierzam zamieszkać w tamtych okolicach i właśnie najbardziej myślę nad Jelenią . Jeszcze jakbyś była mila, to poradziłaś byś może, jakie miasto lepsze : Jelenia czy Bogatynia, czy Zgorzelec ?:)

    LiNka ( niestety nie mam bloga) dlatego nie będąc zupełnie anonimowa użyję takie nicku

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wybierając sobie "nowe" miejsce zamieszkania mamy różne przesłanki: miejsce jest wymarzone, piękne albo szukamy w nim pracy. Mnie Jelenia Góra zachwyciła na samym początku - widoki, zieleń, wogóle miasto bardzo mi się spodobało - ma swój klimat. I tyle samo ma miłośników jak i przeciwników - "młodzież" i urodzeni tu młodzi ludzie najczęściej mówią, że to dziura... (Jelenia Dziura :P) Coś w tym jest - metropolia to to nie jest, ilość miejsc pracy nie powala więc i niewielu ludzi wierzy w zrobienie zawrotnej kariery w tym mieście ( nie ma ŻADNEGO porównania do takiego Wrocławia) Ale... tu jest pięknie :) Uwielbiam widok gór jadąc przez estakadę, panoramę miasta ZAWSZE podziwiam jadąc wieczorem z kapeli, ubóstwiam te nasze kręte uliczki i przyjazność miasta. Poza tym bliskość gór, milin miejsc wartych odwiedzenia - zawsze jest gdzie pójść, co zwiedzić i gdzie gości zabrać. Warunki idealne do uprawiania sportu - mamy moc biegaczy, Nordic Walkingowców, rolkarzy, jeźdźców, narciarzy, rowerzystów itd...
      Ale wybór należy do Ciebie.

      Jeżeli chodzi o Bogatynię i Zgorzelec - Bogatynia to dla mnie (sorry) dziura, Zgorzelec - hmm.... chyba ciut przereklamowany. Mi się bardzo podobała Świdnica i bardzo podoba mi się Kraków i Podzakopiańskie wiochy :) Kto co lubi i czego oczekuje ;)

      Usuń
    2. dziękuje za szybką i tak długą odpowiedz :), tak porównywalnie to życie w Jeleniej coś podobne do życia w Głogowie Twoim zdaniem? chodzi,ze tez ciężko o prace? tylko w Jeleniej te widoki i atrakcje lepsze ?:)

      Usuń
    3. Hehe czytam i oczom nie wierzę, że ktoś chce mieszkac w okolicach Bogatyni czy Zgorzelca:) ja pochodzę z Bogatyni i fakt, potierdzam że to dziura, ale urokliwa dziura:) Lubię tam wracac do domu rodzinnego, lubię tam przywozic znajomych i pokazywac piękne pogranicze polsko-czesko-niemieckie, ale szans o pracę tam nie ma...Dlatego ja póki co kończę studia we Wrocławiu i raczej myślę o zostaniu w tych okolicach:) Bogatynię polecam na wycieczkę:)
      A JG lubię za to wszystko co napisałaś Aga!
      A kocham Wrocław
      I tyle
      pozdrawiam
      Marta

      Usuń
  4. Wiecie co, z tą 5 to chyba wszyscy tak mają... Niby pod fotkami piszą słodkopierdząco "ale słodziak heheh", "ach te oczka cudne" albo "śliczna po mamusi" ale w duchu sobie myślą "ja pierd...". A potem pojawia się ich własne dziecko na świecie i co się dzieje? Staś na nocniku, Staś je, Staś pije, Staś ma zęby, StaśStaśStaśStaś.... Nie jest tak u wszystkich, bo mam kumpele, które wrzucają fotki dziecka rzadko, ale oglądam je naprawdę z chęcią, bo to foto COŚ przedstawia i jest pomysłowe, ale ogromna większość świeżo upieczonych rodziców jedzie z koksem na maksa... Dziecko skądinąd niczemu niewinne, ale przez taką ilość fot już mam dosyć tych dzieci. A dziś widzę znajoma na fejsie wrzuciła posta (zmieniam imię i godzinę, żeby nie było :P): "od 3:11 Lenka jest już z nami". To się zacznie... ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No i taka jest prawda :-) Zobaczycie jak same dochowacie sie dzieci. Cos sie w czlowieku zmienia nieodwracalnie :-) Pewnie ze niektorym bardziej odbija niektorym mniej ale dzieci zmieniaja nasz swiat na dobre, mnie moja dwojka np. uszczesliwia chociaz nie do tego stopnia zebym publikowala ich zdjecia w internecie.

      Usuń
  5. oj Moja Droga jak ja się ubawiłam:) Podoba mi się pkt. 5, dot w szczególności miliona zdjęć dzieci ... strasznie mnie to frustruje, może dlatego, że sama nie mam dzieci. Moje znajome doszły do takiego pkt. że zakładają profil na FB dla swoich kilku miesięcznych pociesz -> żenada.
    ... ja tez jestem zodiakalną rybą, i tak jak Ty muszę mieś dużo wolności ... mój mąż tego nie może zrozumieć:P

    Kończąc, chcę powiedzieć, że lubię Twoje poczucie humoru:)

    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  6. jaki ten świat mały! Też jestem z Głogowa, aktualnie też mieszkam we Wrocku i nawet chodzimy na te same studia;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  8. Aga, nr 5 wyjęłaś mi proso z ust :P Większe (ba! bez porównania) podejście mam do zwierząt, przy dzieciach nigdy nie wiem jak mam się zachowywać i nie ukrywam, że w pewien sposób mnie krępują i denerwują :P

    OdpowiedzUsuń
  9. nr 5 swietny , mimo ze sama mam synka , to nie obfocam go i nie wystawiam dla opinii publicznej- bo po co?
    no i z tym wyjzdem do Belgii to jak bedzie ? :)Pamietam kiedys tez nie lubilam swojego miasta rodzinnego , wydawalo mi sie dziura , juz wolalam spedzac czas u tz w miescie ...no i jak tylko skonczylam szkole srednia wyfrunelismy za granice(do Belgii) az do dzis :) Czy zaluje? NIEEE i wspolczuje tym co musza sie uzerac z polskim prawem , przepisami , wymogami i brakiem pracy:/

    Jesli lubisz jedno dziecko jak np Gabi to juz jest szansa , ze nie jest z twoim instynktem az tak zle :) ja swojego synka kocham a inne dzieci dzialaja mi na nerwy -nadal :]

    Tez klne czasami jak szewc :) napewno nie bede slodko- pierdzaca.

    OdpowiedzUsuń
  10. Fajna babka z Ciebie :D

    OdpowiedzUsuń
  11. O rany, każdy punkt jakby o mnie :)) Witaj siostro haha ;))
    Beata

    OdpowiedzUsuń