Jestem, żyję, funkcjonuję. Na wysokich obrotach - jak zawsze. Moje blogowe zniknięcie z pewnością większości z Was już nie dziwi, miło mi jednak co jakiś czas dostać od Was wiadomość przypominawczą "Czy wrócisz do blogowania?", "kiedy jakiś nowy wpis?" ;) Otóż powrót do blogowania "pełną gębę" jak to miało miejsce kiedyś jest wysoce mało prawdopodobny - a już z pewnością w tej formie w jakiej funkcjonował. Niestety, z "miastowej" dziuni pozostało już niewiele... Nie wiem jakie są trendy w modzie, jakie nowości w drogeriach czy wyprzedaże w lans-sklepach internetowych...
Nie oznacza to jednak, że całkiem zwieśniaczałam - na swoje usprawiedliwienie i ku niegdysiejszej chwale bycia "na czasie" jestem wiejskim zjawiskiem - obornikiem końskim i błotem uwalone mam "lanserskie" Huntery, w ekstremalnych warunkach testuję termoaktywną odzież Under Armour, a na konia wsiadam odziana w swoją "na czasie" niegdyś, kolekcję narciarskich Spyder'ów, Craftów i Bergsonów ;) I to by było na tyle na temat mody ;)
Dla ciekawskich - mój wygląd też dość drastycznie uległ zmianie - zniknął z głowy tleniony blond, długie paznokcie i zbyt mocny, kontrastowy makijaż. Chyba... się starzeję :P
To już rok odkąd mieszkamy w naszym domu na wsi i półtora, odkąd opuściłam Jelenią Górę. Czy tęsknię? Oczywiście! Brakuje mi gór, klimatu, znajomych, widoków... Wszędzie płasko, wszędzie prosto. Niewiele rzeczy jest w stanie mnie zachwycić, dużo rozczarowuje... brak śniegu kiedy kupiliśmy piękne sanie, brak pralni dywanów w okolicy kiedy na mój piękny biały "Shaggy" nasikał kot, brak czynnej o 23.00 pizzeri gdy nie mam ochoty robić kolacji i brak zaufanej osoby która zajęłaby się naszym zwierzyńcem kiedy chcemy wyskoczyć na weekend na narty. W zamian za to otrzymuję przestrzeń pozbawioną zabudowań, odwiedziny leśnych zwierząt wieczorem (bażanty, dziki, zające, lisy, sarny i czasem... gęś sąsiada), brak wścibskich sąsiadów trujących mi du*ę o niezamykaniu/zamykaniu bramy wjazdowej czy drzwi, widok swoich koni za oknami i merdające ogony moich psów :) Bilans jest więc całkiem niezły - w całym tym swoim nieszczęściu regionalnym stworzyłam sobie swój własny świat, który nie daje czasu na zbyt częstą tęsknotę za ukochanymi górami.
Zrobiło się nas dużo :) Psy, koty, konie... Nie będę tu tworzyć kilometrowej galerii zdjęć (a uzbierało się ich kilkaset), przedstawię Wam więc członków naszej rodziny w telegraficznym skrócie :)
KONIE:
BELMONDO vel "LALUŚ" - 3 letni kuc walijski o imponującym wzroście 120 cm ;) kupiony przez nas "przypadkowo" od 95-letniego dziadka spod Pleszewa. Był bardzo niewychowanym ogierem, teraz - jest ukochaną maskotką, która dzielnie wozi na swoim grzbiecie dzieciaki znajomych i rodziny :) Zajeżdżony i ucywilizowany przeze mnie Piękniś zachwycający wszystkich naszych gości - koń o ogromnym uroku osobistym, bystry, inteligentny i bardzo towarzyski.
CELEBRA MT - klacz wielkopolska, obecnie niespełna 2-letnia. Kupiona jako towarzyszka Rudego; koń, który sprawiał największe problemy wychowawcze - jak przystało na zbuntowaną nastolatkę ;) Istna dama z humorami.
Rudego znacie z poprzedniego posta więc nie będę się powtarzać ;) Mój ukochany Nynio - koń o doskonałym charakterze, najważniejszy w stadzie.
Cała trójka bardzo się ze sobą zżyła tworząc harmonijne stado (początki jednak łatwe nie były)
PSY:
DAKA - 32 kilo szczęścia i łagodności w osobie szczeniaczkowej rottweilerki ;) Sunia wyczekana (pół roku czekaliśmy!)i szczegółowo wybrana z miotu jako przyszła championka wystaw i niezastąpiony stróż :) Ogromna przylepa kochająca wzystkich - morda bandziora, serce labradora!
ZUZA - 4 kilo radości w ciele pełnego temperamentu Jack Russell Terriera. Jako jedyna z psiego towarzystwa mieszka z nami w domu :) Przekochana, wiecznie zadowolona panna, która odda życie za piłeczkę. Sunia, która w połowie roku rozpocznie karierę wystawową. Maskotka nr 1 Pańcia.
PORTO (SŁAW) - ten Pan wszystkim Wam jest znany :) 100% ADHD, 100% ochrony naszego domu przed niechcianymi gośćmi :P Niania i sposób na socjalizację psów wszystkich naszych znajomych. Nie znosi obcych choć mordę ma przyjazną (pozory!)
KOCIAKI:
KUNA - kilkuletni kocur - przygarnięty z poznańskiej Fundacji Agapeanimali. Najwiekszy pieszczoch we wszechświecie, kot, który za nic w świecie nie chce wejść do domu i mieszka w drewnianej budce na tarasie :)
MAŃKA - ją znacie :) Dziewczyna również przygarnięta, z podwrocławskiej szopy. Maskotka nr 2 Pańcia. Nie przepada za Kunem ani Zuzą. Uważa, że powinna mieszkać w domu sama i mieć wszystko na wyłączność. Czasami strajkuje i pomieszkuje z końmi.
Czy zwierzyniec się nie powiększy? Powiększy. Już przestałam łudzić siebie i ściemniać innych że "już nic więcej, to ostatni!" Zwierzaki sprawiają nam wiele radości - chociaż cały cykl dnia dyktują one. Skończyło się spanie do 9 - o tej godzinie to już jesteśmy na pełnych obrotach, dawno po śniadaniu ;) Nasz styl życia w 100% uległ zmianie. Po prostu, zakwitłam na tej swojej wsi i... dobrze mi z tym :)